Koszalin/ Oskarżony o zabójstwo trzech kobiet przeprosił rodziny ofiar i prosił sąd o jak najłagodniejszy wymiar kary dla współoskarżonych (opis)
W czwartek przed Sądem Okręgowym w Koszalinie kontynuowana była przerwana w środę rozprawa, podczas której strony wygłaszały mowy końcowe w procesie o zabójstwo trzech kobiet z pobudek zasługujących na szczególne potępienie. Głównym oskarżonym jest 47-letni Mariusz G., który zdaniem prokuratury pozbawiał życia kobiety, wykorzystując łączące go z nimi relacje intymne i więzi emocjonalne w celu przejęcia ich majątków. Pozostali oskarżeni mieli mu pomagać w zacieraniu śladów zbrodni m.in. poprzez fałszowanie podpisów na dokumentach, wyłudzanie poświadczenia nieprawdy poprzez wprowadzanie w błąd notariusza, rozporządzanie mieniem ofiar.
Sąd wysłuchał mów końcowych obrońców czworga oskarżonych. Oni też mogli zabrać głos przed wydaniem wyroku.
„Chciałbym serdecznie przeprosić rodziny ofiar, to nie powinno się zdarzyć, te wszystkie trzy morderstwa nie powinny mieć miejsca. (…) Chciałbym prosić wysoki sąd o jak najłagodniejszy wymiar kary dla współoskarżonych” – mówił w sądzie Mariusz G.
Obrońca oskarżonego mec. Edward Stępień chce, by sąd osądził go za trzy zabójstwa, do popełnienia których się przyznał, ale z art. 148 par. 1, bez kwalifikacji zbrodni, jako tej popełnionej z pobudek zasługujących na szczególne potępienie. Wniósł także o uniewinnienie go od 10 z 19 zarzutów.
„Nie ulega wątpliwości, że zabójstwo zasługuje na potępienie, ale kara musi być sprawiedliwa, uwzględniająca wszelkie okoliczności. (…) Mój klient przyznał się do zabójstw. Wskazał miejsca ukrycia zwłok dwóch ofiar. Gdyby tego nie zrobił, mielibyśmy dziś proces poszlakowy. Poszedł na dużą współpracę w organami ścigania, zrobił to dobrowolnie, chcąc zadość uczynić rodzinom ofiar” – argumentował mec. Stępień.
W ocenie obrońcy Mariusza G. nie ma dowodów na to, by z ofiarami oskarżonego łączyły więzi emocjonalne i by zabił z chęci zysku. O sam twierdził, że „popełnił zabójstwa w stanie silnego wzburzenia”. Mec. Stępień wskazał, że biegli relacji oskarżonego z Iwoną K. i Anetą D. nie badali. W jego ocenie materiał dowodowy nie wskazuje także na to, by emocjonalna więź łączyła Mariusza G. z Bogusławą R. „Bardziej spotykali się na seks” – wskazał mec. Stępień.
Zaznaczył, że w wydanym oświadczeniu przez oskarżonego, które ten odczytał na jednej z rozpraw, wskazał, że to on finansowo pomagał ofiarom, pożyczał im pieniądze, spłacał ich długi. Iwonę K. zabił, gdy ta „chciała kolejnej pożyczki i wpadła w szał” po odmowie. Miała wyciągnąć nóż i ranić oskarżonego. Z kolei Aneta D., jak twierdził Mariusz G., miała grozić, że zrobi krzywdę jego córce, gdy upomniał się o pożyczone pieniądze. Według oskarżonego, to ona miała stać za głuchymi telefonami, które dostawał i za podpaleniem jego samochodów. Gdy się spotkali, by „się dogadać, doszło do rękoczynów” i zabójstwa. Mec. Stępień pytał retorycznie w czwartek na sali sądowej, dlaczego nie była sprawdzana linia obrony oskarżonego.
W jego ocenie to oskarżyciel publiczny powinien wycofać zarzuty wobec Mariusza G. dotyczące przejęcia mieszkania Iwony K. skoro biegli grafolodzy w opiniach nie wskazali jednoznacznie, że podpisy na dokumentach (akty notarialne) zostały podrobione, część z nich ocenili z najwyższym prawdopodobieństwem jako autentyczne. Tego oskarżyciel nie zrobił, dlatego obrona o to wniosła.
Zdaniem mec. Stępnia posiadanie dwóch naboi nie było społecznie niebezpieczne. Zarzut pomocnictwa K. w przerwaniu ciąży nazwał „kabaretowym”. „Pani K. musiała być w ciąży, a to nie zostało wykazane. (…) Nie ma dowodu, że doszło do spędzenia płodu. Nie ustalono nazwy podanego specyfiku. (…) Wiem, że to nie ma znaczenia dla wymiaru kary, ale ma dla poczucia sprawiedliwości” – zaznaczył obrońca Mariusza G.
Wskazał, że rodzinom pokrzywdzonym zadośćuczynienie się należy, ale „czy w takich wysokościach, mam poważne wątpliwości” (dorosłe dzieci Bogusławy R. chcą po 1 mln zł - PAP).
„Jestem przekonany, że sąd dokona rzeczowej analizy. W miejscach, gdzie nie ma wątpliwości, trzeba skazać, ale tam gdzie są i to z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, to tam trzeba dokonać analizy” – mówił mec. Stępień.
Obrońcy Sebastiana T. i Doroty Ł. wnieśli o uniewinnienie ich klientów. „Jestem pewien ponad wszelką wątpliwość, że jestem niewinny, nic nie zrobiłem, wymyślono sobie te zarzuty” – mówił oskarżony Sebastian T. Dorota Ł. nie chciała się wypowiadać.
„Jedynym problemem Sebastiana T. jest to, że miał złego kolegę, że G. był jego znajomym” – mówił obrońca Sebastiana T. Andrzej Turczyn, twierdząc, że zarzuty i wnioski co do wymiaru kary wobec jego klienta nie mają merytorycznych podstaw. W jego ocenie oskarżyciel publiczny nie wykazał umyślności działania Sebastiana T. w zacieraniu śladów przestępstw, za które oskarżony jest Mariusz G. Przypomniał, że jego klient ponad 2,5 roku spędził w areszcie śledczym.
„Fakt, że Dorota Ł. nie przyznaje się do winy, nie wynika z buty i arogancji, wynika z tego, że ona nie czuje się winna. Nie wie, co złego zrobiła. (…)Ona nie pozbywała się śladów kryminalistycznych popełnionego przestępstwa. Jakiego przestępstwa? Nikt do 18 listopada (2019 r. – PAP) o zabójstwach nie wiedział. Ona sama dowiedziała się w areszcie, z telewizji” – przekonywał obrońca Doroty Ł. radca prawny Krzysztof Olkowicz.
Obrońca Karoliny S. mec. Małgorzata Klemens–Naszewska wniosła o uniewinnienie swojej klientki od trzech z pięciu zarzutów. Co do pozostałych dwóch, do których Karolina S. się przyznała, a chodziło o podszywanie się pod jedną z ofiar Anetę D., wniosła o łagodny wymiar kary. Sama oskarżona na sali sądowej powiedziała, że bardzo żałuje, tego co zrobiła.
„Chciałam przeprosić rodziny poszkodowanych, bo człowiek, którego kiedyś kochałam i któremu zaufałam, który zajmował się moim dzieckiem, doskonale wykorzystał to, co do niego czułam. Chciałam też dodać, że nie zgłosiłam się wcześniej na policję, bo po prostu się bałam. Później przyznałam się do tego, co zrobiłam i powiedziałam wszystko, co wiedziałam. Powinnam też się cieszyć, że żyję i że moja córka ma matkę, bo tak naprawdę nie wiadomo, co oskarżony G. miał jeszcze w planie” – mówiła w sądzie.
Matka Karoliny S, oskarżona Łucja S., która przyznała się do podszywania się u notariusza za jedną z ofiar Bogusławę R., również przepraszała w sądzie rodziny pokrzywdzonych i prosiła o jak najniższy wymiar kary.
„Bardzo żałuję tego, co zrobiłam. (….) zdaję sobie sprawę, że moje zachowanie nie usprawiedliwiają żadne okoliczności, moja ówczesna sytuacja rodzinna, śmierć męża; spłacałam kredyt za osobę, który poręczyliśmy jeszcze z mężem, została wykorzystana przez oskarżonego. Przekonał mnie, że chce pomóc swojej znajomej. Dziś to wiem, że krył się inny człowiek, bezwzględny, wykorzystał moją naiwność. Moją intencją nie było skrzywdzenie kogokolwiek. Wydawało mi się, że komuś pomagam. W tej chwili już zostałam ukarana, że żyję z tą świadomością” – mówiła w sądzie Łucja S.
Wyrok ogłoszony ma być 15 czerwca. Mariusz G. zapowiedział, że nie chce być doprowadzony z aresztu na jego ogłoszenie.
Jak ustaliło śledztwo, pierwszą ofiarą Mariusza G. pracującego na statkach inżyniera mechanika z Kołobrzegu (woj. zachodniopomorskie), przedsiębiorcy, wiceszefa lokalnego klubu morsów, była 31-letnia pochodząca spod Chełmna Iwona K. Miał ją pozbawić życia wiosną 2016 r. Na pierwszej rozprawie Mariusz G. wskazał jednak, że zabił jesienią. 37-letnią kołobrzeżankę Anetę D. miał pozbawić życia w październiku 2018 r., a 54-letnią Bogusławę R. 7 czerwca 2019 r. Poszczególne ciała zakopał w pobliżu podkołobrzeskich wsi Obroty, Kopydłówko i Charzyno.
Mariusz G. został zatrzymany w 2019 r. kilka dni po tym, jak rodzina zgłosiła zaginięcie Bogusławy R. Wówczas jednak podejrzany był jedynie o przywłaszczenie mienia należącego do kobiety, w tym samochodu. Kilka miesięcy później Mariusz G. usłyszał zarzut zabójstwa Bogusławy R. i dwóch innych kobiet, których miejsca pochówków ostatecznie wskazał śledczym sam. Z ofiarami łączyły go bliskie stosunki, dlatego w mediach mężczyzna zyskał miano "Krwawego Tulipana". (PAP)
autorka: Inga Domurat
ing/ akub/